Ostatnio jakaś chandra mnie dopadła.
Spadek nastroju i sił twórczych.
Nie dobrze.
Stadko króliczych golasów czeka na przyodziewek.
Czas nagli,
a ja ... nie chce mi się.
I powiem Wam ratunek przyszedł nieoczekiwany.
Oto on...
On wyrwał mnie z marazmu.
Prawda, że piękny?
Cudnie turkusowy, ale ...
kompletnie do niczego mi nie pasujący.
Hmm...
Ale ten stan można przecież zmienić,
bo ... on taki piękny i cudnie turkusowy :)
Przytargałam go do domu.
Zrobiłam przegląd w zasobach materiałowych.
Później małą reorganizację na półce w salonie.
Zmiany wymagała również kompozycja na parapecie okiennym,
bo białe dodatki przestały mi pasować.
Powędrowały więc na sypialniane okno.
Nawiasem mówiąc moje parapety to oddzielna historia.
Ciągle ubolewam, że są za małe i za mało się na nich mieści ihihi.
Okno w salonie prezentuje się teraz tak.
I jeszcze widok z szerszej perspektywy.
I co sądzicie, bo mi się podoba :) ?
Ale muszę się przyznać,
że po głowie chodzi mi jeszcze jeden pomysł.
A może by tak te dwa obrazki nad kanapą zamienić
w małą galerię na ścianie?
Jak myślicie to dobry pomysł?