Czas nic sobie nie robi z naszych zmartwień
i gna niemiłosiernie.
Najwyższa pora aby zacząć myśleć o świątecznych prezentach.
Szukając w internecie inspiracji, trafiłam
na przytulne, pastelowe, sweterkowe koty,
które szyje GU.
Wpadły mi w oko, zaświerzbiły w ręce
i rach ciach sweterek zamienił się
w kocią rodzinkę.
A dokładnie rzecz ujmując, powstała
kocia mama i dwa małe kociaki.
Maluchy jak to maluchy, ruchliwe i łobuzerskie
brykały po ogrodzie.
Mamuśka przywołała je jednak do porządku.
Wieczorem gdy maluchy po ogrodowych harcach smacznie spały;)
przysiadła z nami na kanapie.
I mogę przysiąc, że mruczała jak prawdziwy kot.
A może tylko tak mi się wydawało ;)