Pisałam kiedyś, że tajniki filcowania metodą
prób i błędów zgłębiam.
Dzisiaj o błędach czyli nieudanych próbach będzie.
No bo szczerze trzeba przyznać...
nie zawsze wszystko się udaje.
Gdy do tego działa się pochopnie
To gnioty wychodzą i tyle.
O wspaniałych warsztatach filcowania,
na których zaczerpnęłam łyk wiedzy tajemnej
Swe umiejętności staram się dalej rozwijać
i udaje się to z różnym skutkiem.
Z różnym, bo za samodzielne tym razem
filcowanie szala, zabrałam się kompletnie nieprzygotowana.
Chęć naszła mnie okrutna, okoliczności sprzyjały bo
panów z domu wyprawiłam na dłużej.
Nie zrażając się przeciwnościami ochoczo przystąpiłam do działania.
Justyna na warsztatach ostrzegała, że filcowanie na jedwabiu a i owszem, na sztucznościach nie bardzo.
Ja wykorzystałam co w domu było.... a jedwabne nie było niestety.
Wykonałam zgodnie z zaleceniem próbę.
Wydawało się, że będzie dobrze.
Po kilku godzinach pracy okazało się, że dobrze nie jest :(
Oto efekt moich zmagań.
Chciałam jasny letni szal i mam.
Nieudany :(
Kolory i rozmieszczenie wzoru wymuszone kolorystyką apaszki,
którą wykorzystałam do filcowania.
Brzegi jak widać ufilcowały się nieźle.
Ze środkiem gorzej, tu wełenka mimo moich usilnych starań
przyczepiła się słabo:(
Trzeba było sobie jakoś poradzić.
Zrobiłam "ozdobne" przeszycia na maszynie;)
Szczegóły wyglądają tak.
Nie zraziłam się niepowodzeniem i zabrałam się
za mniejszą formę.
Zamarzyła mi się broszka kwiat
ufilcowana na jedwabiu.
Przy pierwszej próbie udało mi się stworzyć
takiego oto plaskatego gniota.
Podejście drugie dało trochę lepszy efekt.
Ale wymarzony ideał to nie jest.
Ku pokrzepieniu machnęłam jeszcze
jedną kwiatową broszkę "po staremu".
Będę próbować dalej :)