Najpierw niecierpliwe oczekiwanie.
Potem pospieszne, pracowite przygotowanie.
Później gwarne i jak zwykle zbyt krótkie świętowanie.
Teraz cisza.
Były, minęły.
Milusińscy wyjechali z torbami pachnącymi
ciastem, pasztetem i kluseczkami ;)
Wzniosłam się dzisiaj na wyżyny kulinarnego recyklingu,
powstały prawdziwe smakołyki.
Zamrażarka pełna,
będziemy wspominać Święta jeszcze czas jakiś ;)
Aby wspomnienia były kompletne
dokumentacja fotograficzna być musi.
Nowości w świątecznych dekoracjach w tym roku niewiele.
Brak rewolucji i wpływu mody.
Raczej nowe aranżacje
tego co w pudłach skrzętnie przechowane zostało,
a zrobione i podarowane było z sercem.
Rozgościły się te cudeńka wszelakie
w różnych zakamarkach domu i cieszą oko i duszę.
Te piękne obrączki na serwetki
są efektem działań recyklingowych.
Z tekturowych rolek można wyczarować cuda :)
Jeśli ktoś marzył o białych Świętach to niestety.
Śnieżna oprawa w tym roku tylko w takiej postaci.
Winna jestem Wam jeszcze informacje
na temat skrzacich pomocników.
Sprawa wygląda tak.
Towarzystwo pięknie się prezentuje,
(do dekoracji polecam gorąco :)
ale do roboty to mają dwie lewe ręce.
Choć głowę bym dała sobie uciąć, że prawą i lewą im przyszywałam.
Nie zrobili nic a nic. Ani w świetle dnia, ani pod osłoną nocy.
Jako pomocnicy są towarem mocno przereklamowanym :(
Muszę przyznać, że gdyby nie pomoc męża mego kochanego,
to na czas ze wszystkim trudno byłoby zdążyć.
Były, minęły.
Odpoczywam.
Za chwilę z gwarem i pośpiechem przyjdzie Nowy.