" Szczęście to nic wielkiego, to zwyczajne tu i teraz.
Drobiazgi celebrowane z największą uwagą
i z ogromną pieczołowitością.
To wspólna codzienność..."
I wspólne świętowanie :)
Najpierw poprzedzone wielkimi przygotowaniami.
Tradycyjny ;) podział ról...
ja sprzątanie i upiększanie, a mój Miły gotowanie,
bardzo ułatwia sprawę.
Co tu dużo mówić uzupełniamy się:)
Ja zadbałam o wystrój kuchni, aby miło się pracowało,
a M. zadbał o apetyczne zapachy i smaki mniam.
Ale prawdę mówiąc, to miałam i ja w kuchni
swoich chwil parę, bo ciasto i pierogi to moja działka.
A w ozdabianiu i pomoc Miłego okazała się niezbędna.
Dzięki jego pracy na wysokości,
z okna mamy o taki widok...
Banieczki zamiast śniegu.
Gdyby nie one, to patrząc przez okno,
trudno uwierzyć, że to grudzień i te Święta.
Pomoc okazała się również niezbędna,
przy realizacji pomysłu na tegoroczną choinkę.
W tym roku wspólnymi siłami zmajstrowaliśmy
taką pięknotę :)
Powiem nieskromnie z efektu jesteśmy bardzo zadowoleni.
A jak widać na zdjęciach panienka zielona też u nas gości.
I mam nadzieję, że pomieszka z nami dłużej.
Czy ktoś wie jak się nią opiekować, aby rosła w siłę?
Zdjęć świątecznych smakołyków nie będzie,
bo zniknęły.
Zostało po nich tylko wspomnienie
i kilka centymetrów tu i ówdzie, niestety.
Ale co tam, przed nami przecież noworoczne postanowienia ;)